środa, 15 września 2010

Słowo kluczowe - rodzice

  Skoro nie ma przypadków a są tylko znaki, to znakiem było wysłuchanie dwóch kazań w pierwszy dzień września.



Jedno w kościele, drugie mimochodem, przez radio. Można zatem przyjąć, z dużym uproszczeniem, że kazania te wygłoszone przez duchownych z różnych miast, w innych sytuacjach, do różnych grup wiernych, stanowią głos pasterzy znamienny dla naszych czasów. Stanowią, znów uogólnienie, znak czasów, w których żyjemy. Co zawierały te kazania, że tak je wyróżniamy? Otóż nic szczególnego. Nic, co mogło by poruszyć serca. Dotyczyły one w zasadniczej części szkoły i rozpoczynającego się nowego roku szkolnego. Poza zwyczajnym już brakiem konkretów i brakiem szczegółowych wymagań, jakie wiara katolicka stawia w zakresie wychowania młodych, można było usłyszeć ogólnikową laudację na temat szkolnictwa, edukacji, rozwoju oraz zestaw tak zwanych pobożnych życzeń, które w szkolnych realiach życie tak boleśnie weryfikuje. Kazania te wyróżniało nie to, co w nich było, co przeciętny słuchacz przyjmował jako dobrze znaną mantrę. Znakiem szczególnym kazań było to, czego w nich zabrakło. A czego zabrakło? O tym za chwilę.

Keywords
    Lat temu piętnaście, czyli z perspektywy wieczności niedawno, ale patrząc na rozwój komunikacji, to w czasach zamierzchłych, w pewnej firmie logistycznej działał komputerowy system wymiany informacji. Pracownicy kilkuset biur na całym świecie, obsługujący miliony przesyłek rocznie, wysyłali między sobą podstawowe informacje dotyczące ładunków. Była to niezliczona ilość informacji. By w tym gąszczu odnaleźć tą jedną, istotną wiadomość, należało ją wcześniej odpowiednio oznakować, wpisując w temacie tak zwane keywords czyli słowa kluczowe. I tak na przykład, gdy Pan Czesław z firmy Big Bear zamówił duży kontener z dużymi pluszowymi misiami z Szanghaju, to skrupulatny pracownik wpisywał w temacie wiadomości następujące keywords: Shanghai-Gdynia lub Sgh-Gdy, 40ft, BigBear, booking itd. Nawet dziś, na zasadzie logicznego skojarzenia, dotarlibyśmy do tej informacji.
Po upływie kolejnego roku lub dwóch ten nowoczesny system przeszedł do lamusa, bo pojawił się Internet i emaile. W nich system automatycznie wyszukuje słowa kluczowe i dziś posługują się tym dzieci, często lepiej niż dorośli.
Ale co to ma wspólnego z kazaniami z pierwszego września? Niby nic, ale słuchając ich pojawiła się taka nieznośna myśl, by owe kazania samodzielnie oznakować owymi keywords czyli słowami kluczowymi. I tak oprócz już wymienionych słów: szkoła, edukacja, kształcenie, rozwój, nowy rok szkolny, pojawiają się inne słowa kluczowe: nauczyciele, wychowawcy, pedagodzy, pracownicy administracji szkolnej, a nawet pracownicy kuratoriów, wymienieni w kontekście, cyt: "nadzoru nad prawidłowym procesem kształcenia" oraz dzieci i uczniowie. I na tym nasze znakowania słowami się kończą, bo kończą się też kazania, wezwaniem do wzajemnego szacunku, docenienia trudów i życzeniami owocnej pracy. Koniec. Dramatyczny koniec.

Brak słowa kluczowego
   Dramatyczny jest tu brak kluczowego słowa - rodzice. Słowa kluczowego dla wychowania, kształcenia i duchowego wzrostu dzieci. W żadnym z kazań nie padło słowo - rodzice. W żadnym z kazań nie padło słowo - matka. W żadnym z kazań nie padło słowo - ojciec. W żadnym z kazań nie padło ani jedno z tych słów - rodzice, ojciec, matka. Czy powtórzyć? Czy rozumiemy ten dramat?

P.s.
   To miał być koniec tekstu. Ale przyszła taka myśl, że na pytanie czy rozumiemy ten dramat, wielu z nas może odpowie: nie. Nie rozumiem. Gdzie tu dramat? Ano dramatem jest sytuacja, gdy społeczeństwo chrześcijańskie zapomina, nie wie lub nie chce wiedzieć, że to rodzice są pierwszą, ostatnią i jedyną instancją decydującą o wychowaniu, kształceniu i wzrastaniu swoich dzieci. Dramatem jest sytuacja, gdy duchowni, którzy powinni nauczać i bronić chrześcijańskich zasad życia rodziny, wygłaszają w świątyniach apologie systemu wyrastającego wprost z antykatolickiej i antyludzkiej rewolucji. Przyjęli za swoje i bez refleksji wspierają ideę przymusowej, zunifikowanej tresury ludzi, by byli trybikami enigmatycznego "społeczeństwa obywatelskiego". Propagują ideę, której skutkiem jest jest poważne osłabienie rodziny. Szkoła przymusowa to zaprzeczenie prawdziwej szkoły. Republika wychowuje (czytaj deprawuje) nasze dzieci. Ta trująca idea już nie zatruwa umysłów. Od dawna weszła do krwiobiegu, przenicowała całkowicie mentalność społeczeństw.

Jeśli w dalekiej przyszłości ktoś będzie badał temat kształcenia, wychowania dzieci w naszych czasach, zastanowi się, jaka była rola rodziców, rola ojca, matki. Bo posługując się tymi kluczowymi słowami, prawie nic na temat wychowania i kształcenia dzieci nie będzie mógł znaleźć. Czy rodzice tylko dostarczali dzieci na potrzeby systemu? Wygląda na to, że tak, taka była ich rola. A my sobie odpowiemy w czasie teraźniejszym: tak, taka jest ich rola. Ten prawdziwie szatański plan został w pełni zrealizowany. Nie trzeba było specjalnie o to zabiegać. Tak wielu rodziców domaga się, żeby państwo niańczyło im dzieci jak najwcześniej i jak najdłużej. Prawie wszyscy tego chcą. Tylko tych dzieci żal.



Rubinowicz
15 września 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz przesłany do moderatora